" Na polach Włościborza w kierunku Piotrowic (Peterwitz), w poblizu świerkowego lasu często widywano upiornego jeźdźca na siwym koniu. Bano się, co jest
uniwersalne w kulturze, miejsc "granicznych", wyznaczających przestrzenie orbis własnego, a więc oswojonego, i obcego, a więc pełnego demonów"
Włościbórz
" (...) dość rozległy pagórek obok skrzyżowania dróg z Włościborza do wsi Skronie jest miejscem, które w dawnych czasach nazywano Górą Szubieniczą, na której wieszano złodziei.
Tak tłumaczono i wyjaśniano fakt pojawiania się w tym miejscu zjaw pokutujących postaci. Góra Szubienicza to nie jedyne miejsce w okolicach Włościborza, które byłoby w świadomości mieszkanców w
jakiś sposób naznaczone. Oto, na granicy pól Włościborza, na lewym brzegu Parsęty, na wprost grodziska w Bardach, znajduje się duży grób stożkowy wysokości 3,5 metra i srednicy około 30 metrów. O
tym wzniesieniu opowiada się, że jest tam pochowany generał, zastrzelony podczas wojny siedmioletniej (1756-1763). Inni mówią, że był to generał francuski, który w 1807 roku został w tym miejscu
ścięty. Generał nazywał się Katz i od niego piaszczyste wzgórze otrzymało nazwę Katzberg"
" Na granicy między Włościborzem a Karścinem (Kerstin) wśród krzewów olch i sosen płynie mały strumień, który nazywa sie Lossbach (pol. Łosia). Tutaj nie wszystko jest w
porządku. Każdy mieszkaniec Włościborza odczuwa strach, gdy nocą musi iść albo przejechać przez most nad tym strumykiem. Pewnego jesiennego niedzielnego wieczoru ogrodnik jechał z Włościborza ze
swoją matką i żoną owczarza przez most na Lossbach do domu. Nagle po prawej stronie pojazdu ukazał się wielki czarny pies, który biegł obok wozu, ciągle spoglądał na ogrodnika i wywieszał język
ołowianego koloru. Ogrodnik chętnie uderzyłby psa batem, ale ponieważ wóz był niski, tego nie zrobił. Bał się również, że pies mógłby go ugryźć w ramię [...] Pies towarzyszył im spory kawałek i
zniknął potem na skrzyżowaniu dróg. Ogrodnik natychmiast zatrzymał wóz, obejrzał się za psem i zapytał o niego kobiety. One powiedziały, że żadnego psa nie widziały. W tym samym momencie, gdy
ogrodnik zatrzymał się, żona owczarza zauważyła ciemny cień, który przesunął się niedaleko wozu"
" Powszechnie znano we Włosciborzu różne wersje opowieści, w których osią narracji są dęby. Otóż, na środku pola w okolicy wsi stoją dwa dęby liczące około 70 lat. Jak mówi
podanie- kiedyś rosły trzy drzewa, zasadzone przez dawnego właściciela Włościborza dla upamiętnienia jego trzech synów. Jednakże jedno drzewo uschło w chwili smierci jednego z braci. Według
innego przekazu, w miejscu gdzie rosną te dęby, znajduje się mały kawałek łąki, z którego dawniej wybierano torf. W jednym z wykopów potorfowych utopił sie jakiś chłopiec i na pamiątke tego
zdarzenia miano zasadzić trzy dęby, z tym, że jedno z drzew powaliła kiedyś burza.
Jeszcze jeden wariant tej opowieści mówi o tym, że kiedyś we wsi co prawda rosły trzy dęby powiązane w pewien sposób z braćmi von Kameke, dawnymi właścicielami wsi, ale już dziś żadnego drzewa
nie ma, bowiem usychały one lub zostały wycięte, kiedy po kolei umierali owi trzej bracia, a majatek popadał w ruinę."
" W świadomosci dawych włościborzan zapisały się takze inne drzewa- świerki. Znana była opowieść o tzw. rosyjskim świerku rosnącym na jednym z pól, zasadzonym przez któregoś z
członków mijscowego rodu von Kameke na pamiątkę miejsca, w którym w czasie wojny siedmioletniej Rosjanie rozlokowali swój obóz. Świadczyć o tym miała nie tylko pamięć ludu, lecz także znajdowane
tam uzbrojenie" [1]
[1] T. Siemiński " Z dawnego folkloru Dygowa i okolic"